W trakcie nocnej służby w centrum Krakowa, patrol Straży Miejskiej otrzymał od dyżurnego polecenie udania się na ulicę Długą, gdzie według osoby zgłaszającej samochód osobowy miał zostać zaparkowany w sposób uniemożliwiający wyjazd z bramy kamienicy. Strażnicy potwierdzili na miejscu zgłoszenie i poprosili o wezwanie holownika, w celu przetransportowania auta na płatny parking. Po kilkunastu minutach, pracownik firmy holowniczej rozpoczął wciąganie pojazdu.
W tym czasie pojawił się kierujący wraz z kolegą, od którego strażnicy od razu wyczuli wyraźną woń alkoholu. Był mocno pobudzony, a jego nerwowe zachowanie od samego początku zapowiadało problemy z prostą, wydawać by się mogło, interwencją.
I tak też się stało. Mężczyzna machając trzymanymi w ręce dokumentami, zaczął wykrzykiwać wyzwiska oraz groźby pod adresem strażników, twierdząc, że:
? jestem funkcjonariuszem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, nie wiecie z kim zaczęliście, zwolnię was, już dzwonię ??.
Mimo, iż strażnicy prosili aby się uspokoił, podkreślając, że interwencja podejmowana jest w stosunku do kierowcy samochodu, ten nie reagował. Nadal krzyczał na całe gardło:
? chcecie k?a mieć jazdę ?, wiecie kto to jest Komendant Główny Policji ?, to się dowiecie ? ja was zwolnię ??.
Ponieważ zdarzenie wzbudzało zainteresowanie przechodniów i ich oczywistą dezaprobatę, mężczyzna po raz kolejny został poproszony o zachowanie spokoju i ostrzeżony, że w przeciwnym razie strażnicy będą musieli użyć środka przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej.
I te ostrzeżenia nie poskutkowały. Mężczyzna zaczął przyjmować postawę z gotowymi do ataku, zaciśniętymi pięściami, nadal głośno przeklinając i obrażając strażników. W tej sytuacji został szybko obezwładniony, a dla bezpieczeństwa założono mu kajdanki.
Wtedy stwierdził, że leczy się na serce i właśnie teraz odczuwa silny ból w klatce piersiowej. Strażnicy, nie zastanawiając się, wezwali na miejsce pogotowie ratunkowe, a w trakcie oczekiwania na przyjazd karetki, sprawdzali czy z mężczyzną wszystko jest w porządku. Przybyła na miejsce załoga pogotowia zabrała go do szpitala przy ulicy Skarbowej. Zjawili się też policjanci, którym przekazano sprawę do dalszego postępowania wyjaśniającego.
Prawdopodobny finał tego nocnego zdarzenia odbędzie się w sądzie, gdzie 37 ? letni mieszkaniec Krakowa, będzie musiał wytłumaczyć swoje niestandardowe zachowanie. Czy pomogą mu w tym znajomości, na które cały czas się powoływał ? Odpowiedź na to pytanie pozna niebawem on sam.