Kiedy Cracovia na zakończenie zeszłego sezonu plasowała się na czwartym miejscu w Ekstraklasie, dające grę w eliminacjach Ligi Europy, wielu kibiców miało nadzieję, że rewelacyjnie spisujący się zespół prowadzony przez Jacka Zielińskiego ma szansę awansować nawet do fazy grupowej.
Drużyna się nie osłabiła, wręcz przeciwnie – dołączyło do niej kilka nowych twarzy, które miało jeszcze podnieść poziom. Jakież musiało być rozczarowanie wszystkich związanych z klubem, gdy Pasy potknęły się już na pierwszej przeszkodzie. Macedońska Shkendija teoretycznie powinna być europejskim chłopcem do bicia, a tymczasem to ona zbiła zespół z Krakowa. Porażka 1:4 w dwumeczu zabolała wszystkich – przygoda zakończyła się, zanim się na dobre rozpoczęła.
Z wielką niewiadomą podchodzono zatem do inauguracji Ekstraklasy. Rywalem był Piast Gliwice, czyli wicemistrz z poprzedniej kampanii, który swoją drogą także zdążył się skompromitować w pucharach. Krakowianie zdominowali jednak całkowicie swojego przeciwnika i wbili im pięć bramek, tracąc po jednym pechowym zagraniu tylko jednego.
Podopiecznym Zielińskiego momentami wychodziło dosłownie wszystko. Akcje przeprowadzane w wysokim tempie, na dużej szybkości, ładne bramki, wygrywane pojedynki indywidualne. Nie najgorzej było także ze skutecznością. 15 strzałów, z czego ponad połowa celna (dane via www.sporticos.com).
Jakże inaczej wygląda to w porównaniu do wspomnianej potyczki ze Shkendiją, gdy z wykorzystywaniem sytuacji było bardzo źle, a dodatkowo kulała obrona. W potyczce z gliwiczanami na swoim poziomie zagrali liderzy z Covilo oraz Dąbrowskim na czele. Dobre zawody rozegrał także nowy nabytek Cracovii – Szczepaniak, który zdobył w swoim ligowym debiucie w barwach nowego klubu gola.
Pamiętajmy, że Pasy jeszcze nie zagrały w swoim najsilniejszym zestawieniu. Mecz na ławce rozpoczął choćby Kapustka (choć wciąż nie wiadomo, jaka czeka go przyszłość). Przy braku dodatkowych obciążeń wynikających z gry w Lidze Europy zespół z Krakowa może po raz kolejny namieszać w ligowej stawce. Paradoksalnie, może okazać się to zbawienne dla klubu.