Kiedy z murów ponurej twierdzy patrzy się na te wszystkie małe domki, obowiązkowo kryte czerwoną dachówką, na pnące się w niebo wieże kościołów i cerkwi, pomiędzy którymi sterczy, niczym groźny palec boży, samotny minaret, trudno uwierzyć, że jesteśmy niecałe 150 kilometrów od granicy Polski.
Na północy wzrok opiera się o strome kopce gór, a tuż za miastem ciągną się rzędami rozległe winnice, przypominające krajobrazy znane raczej znad Morza Śródziemnego. Niebo też jakby bardziej niebieskie, a pod palącymi promieniami wiosennego słońca, krajobraz cały drga, tworząc barwny, ruchomy miraż, rozmywający granicę miedzy realnym a wyobrażonym. Taki właśnie jest Eger ? jedno z najbardziej fascynujących miast na Węgrzech.
Wjeżdżając do Egeru od którejkolwiek strony od razu rzuca się w oczy ogromna twierdza, dominująca nad cała okolicą. Jej wysokie na kilkadziesiąt metrów mury, będące niegdyś główną bronią, przeciw tureckim inwazjom, spotęgowane są jeszcze położeniem na wysokim, stromym wzgórzu. I choć miasto kryje wielką ilość zabytkowych budowli, wąskich uliczek i pasaży, ślicznych zakamarków i budynków absolutnie monumentalnych, to nie da się ukryć, że najważniejsza w historii miasta był potężny zamek. Kazał go wznieść w 1248 roku władca Węgier, Béla IV, przerażony możliwością powtórzenia się scenariusza z 1241r., gdy wroga armia doszczętnie zniszczyła bezbronne miasto i w pień wycięła prawie wszystkich jego mieszkańców.
W XVI wieku, w obliczu zbliżającego się nieuchronnie niebezpieczeństwa tureckiego, zamek przebudowano, tworząc z niego nowoczesną, jak na ówczesne czasy, twierdzę, opartą w głównych założeniach na systemie nieregularnych bastionów. Po klęsce pod Mohaczem, kiedy armia turecka zalała całą nizinną część kraju, zdobywając także stolicę kraju, Budę, tutejsze fortyfikacje nabrały szczególnego znaczenia, broniąc dostępu do górniczych terenów Górnych Węgier, które były gospodarczym zapleczem całego państwa. W 1549 roku komendantem twierdzy został István Dobó, a historia, która wydarzyła się trzy lata później, spowodowała, że w dziejach Węgier Eger odegrał podobną rolę jak obrona Częstochowy w historii Polski.
Miasto znajdowało się wtedy na granicy terenów okupowanych już przez wojska tureckie, a Górnymi Węgrami, pozostającymi pod zwierzchnictwem Habsburgów. Mimo kilkukrotnie zawieranych rozejmów, całe pogranicze praktycznie trwało w nieustających walkach. W 1552 roku pod mury Egeru podeszła ogromna armia turecka sułtana Sulejmana Wspaniałego licząca 150 tys. żołnierzy. Naprzeciwko niej na murach stanęło do obrony twierdzy 2 tysiące obrońców, w tym także kobiety, które schroniły się w fortecy przed naciągającą nawalą turecką. Według innych źródeł proporcje były inne ? 100 tys. Turków przeciwko 4 tys. Węgrów ? tak czy inaczej przewaga atakujących była ogromna, a jednaka po 37 dniach oblężenia armia turecka odeszła a kapitan Dobó został bohaterem narodowym. Co prawda po kilkudziesięciu latach, w 1596 roku Turcy miasto zdobyli, ale legenda niezdobytej twierdzy pozostała.
300 lat później węgierski pisarz Géza Gárdonyi napisał, podobnie jak Henryk Sienkiewicz „Potop”, epopeję o obronie zamku i bohaterskim kapitanie Dobó pt. „Gwiazdy Egeru” (przetłumaczona na wiele języków, w tym również polski), która do dziś jest najważniejszą węgierską powieścią historyczną. Sam Gárdonyi, który w Egerze spędził kilkanaście ostatnich lat swojego życia, został pochowany właśnie w murach starej twierdzy, której imię rozsławił.
Po odzyskaniu jej z rak tureckich w 1687, była jeszcze przez kilka lat rozbudowywana, ale wkrótce nadszedł jej kres ? w 1702 roku, z rozkazu cesarza Leopolda została zniszczona, by nie mogła służyć przeciwnikom Habsburgów. Mimo to przez kilka lat i tak Eger był jednym z głównych ośrodków powstania Franciszka II Rakoczego. Dopiero w okresie międzywojennym zaczęto odbudowę zniszczonych fortyfikacji ? dziś są one we względnie dobrym stanie.
Obejrzeć tu można muzeum zamkowe, znajdujące się w odnowionym gotyckim Pałacu Biskupim w zachodnio-północnej części twierdzy. Pałac wzniesiono w 1470 roku, dziś przechowuje się w nim stare gobeliny, tureckie rękodzieło i broń, a w specjalnej Sali Bohaterów, w otoczeniu rzeźb obrońców zamku, spoczywa sam István Dobó. Innym miejscem wartym choć chwili uwagi jest tzw. Ogród Ruin, czyli fundamenty zburzonej gotyckiej katedry, która była jedną z najwspanialszych budowli ówczesnej Europy, a porównywana była czasami nawet do słynnej katedry w Kolonii.
Z twierdzy schodzimy przez bramę na niższy poziom warowni ? szczególnie imponująco wygląda stąd potężny trapezowaty bastion ? jedyny element umocnień wybudowany przez Turków. Jeszcze jedna brama i wchodzi w gąszcz przyjemnych brukowanych uliczek, z malowniczymi zakamarkami i tętniącymi życiem kawiarenkami i winiarniami, gdzie na spokojnie można odpocząć od historycznego dziedzictwa unoszącego się nad całą egerską starówką. W końcu dochodzimy do centralnego skweru miasta ? Placu Dobó (Dobó tér). Pośrodku niego stoją pomniki upamiętniające bohaterskiego kapitana, a także grupa rzeźb przedstawiająca obrońców.
Idąc dalej ładnymi uliczkami na zachód, mijamy imponujący budynek Liceum, również jeden z najlepszych obiektów barokowych na Węgrzech. Wzniesiono je podług projektu Józsefa Gerla i Jakaba Fellnera w latach 1765-1785, z inicjatywy i ze środków Károly’a Eszterházy, którego pierwotnym zamysłem było powołanie w jego murach pierwszego uniwersytetu w tym regionie. Gdy cesarzowa Maria Teresa odrzuciła pomysł utworzenia uczelni, w liceum otwarto Wyższą Szkołę Pedagogiczną, funkcjonującą po dziś dzień. Nad jego wschodnim skrzydłem wznosi się na wysokość 53 metrów specjalna wieża, będąca obserwatorium astronomicznym. Sławą cieszy się też olbrzymia biblioteka, w której zgromadzono 80.000 woluminów.
Pięknym, monumentalnym obiektem na trasie naszego spaceru po mieście jest ogromna bazylika ? drugi największy obiekt sakralny w kraju. Wybudowano ją w latach 1831-1837 według projektu słynnego architekta Józsefa Hilda, autora planów bazyliki w Esztergom. Długa na 93 i szeroka na 53 metry zachwyca swym ogromem, jej wieże wznoszą się na wysokość 54 metrów, zaś kopuła ? ponad 40 metrów. Wnętrze świątyni zdobią piękne freski J.L. Krackera, przedstawiające triumf Królestwa Boskiego nad nieprawymi, a także wspaniałe płaskorzeźby weneckiego artysty Marco Casagrande.
Od Dobó tér warto podejść kilkaset metrów, by zobaczyć największą ciekawostkę wśród zabytków Egeru – minaret stanowiący dziś jeden z najbardziej charakterystycznych symboli miasta. Turcy postawili go na przełomie XVI i XVII wieku wraz z meczetem, który zburzono w 1841 roku. Wznosi się na wysokość 40 metrów, a mniej więcej w trzech czwartych jego wysokości znajduje się taras widokowy, gdzie można wspiąć się za niewielką opłatą, krocząc po 97 schodach. Dziś już mało kto zwraca uwagę na samo zwieńczenie minaretu – stanowi je oryginalny półksiężyc, nad którym jednak góruje krzyż – po odejściu okupanta chciano w ten sposób unaocznić zwycięstwo chrześcijaństwa nad islamem.
Inną pamiątką po tureckim panowaniu w mieście są baseny termalne, z których słynie cały region. To właśnie Turcy odkryli tutejsze źródła termalne, zostawili też po sobie XVI-wieczną łaźnię. Woda ze źródła św. Józefa zawiera m.in. promieniotwórczy radon i jest wskazana nawet w leczeniu nowotworów. Drugie, siarkowe źródło o temperaturze wrzątku, schładzane do 38 stopni C, jest idealne na schorzenia stawów, mięśni i skóry. Obok tureckiej łaźni, na powierzchni 5 ha powstało kąpielisko z dziewięcioma basenami leczniczymi, sportowymi i rekreacyjnymi. Królują nad nim dwa olbrzymie, ponad 200-letnie platany. Pod nimi ciągną się restauracyjki z typowym węgierskim jedzeniem: bogracze, gulasze, langosze. I oczywiście ze świetnym winem.
Wino to, obok ciepłych wód, bez wątpienia największy skarb Węgier. Najsłynniejsze wino z tego regionu to oczywiście słynna ?Bycza Krew? przeważnie półwytrawne lub wytrawne. Wino to związane jest też z ? obroną Egeru. Kierujący oblężeniem sułtan Sulejman Wspaniały zagroził dowódcom ścięciem głów, jeśli nie zdobędą zamku. Ci tłumaczyli się, że nie mogą pokonać Węgrów, bo ci piją byczą krew. Istotnie, kapitan Dobó kazał podawać walczącym na murach żołnierzom czerwone wino, bo w piwnicach zamku było więcej beczek z trunkiem niż z wodą. „No to i wy pijcie byczą krew!” – miał powiedzieć Sulejman, pieczętując tym swoją klęskę. Wojsko tureckie z ochotą sięgnęło po zabroniony im przez Koran trunek – spili się i nie byli w stanie zdobyć murów Egeru.
Wino najlepiej pić prosto z beczki, w jednej z niezliczonych piwniczek leżących na obrzeżach miasta. Miejscem, które odwiedzić trzeba koniecznie jest Dolina Pięknej Kobiety (Szepasszony-völgy), położona na zachód od centrum miasta, gdzie jedna obok drugiej znajduje się około 200 winiarskich piwnic i kilka typowych gospód zwanych czardami z klasyczną węgierską kuchnią. Jedna z legend głosi, że nazwa doliny pochodzi od podobnej do Wenus, madziarskiej bogini miłości. Ale jest też druga wersja, według której marny winiarz, by sprzedać swoją produkcję, zatrudnił piękną dziewczynę i dzięki niej to miejsce stało się słynne. Jedną z zalet tych piwnic jest niezmienna przez cały rok temperatura ok. 10-15 stopni C. Rosnące w tych piwnicach różne odmiany mchów oraz pleśni tworzą jedyną w swoim rodzaju atmosferę sprzyjającą osiąganiu przez składowane tutaj wina wspaniałego aromatu.
Oprócz tych wszystkich atrakcji, o których wspomniałem raczej pobieżnie, bo na dokładne zgłębienie wszystkich opowieści, historii i legend nie starczyłoby czasu, (tak jak nigdy nie starcza mi czasu i kondycji J, by spróbować choćby czwartej części win, które serwują w Dolinie Pięknej Kobiety), Eger jest jeszcze znakomitą bazą wypadową w Góry Bukowe. Ale to już zupełnie inna historia?